„Pitbull. Ostatni Pies” – opis filmu

Witajcie! Dziś na tapetę weźmiemy ostatni film Władysława Pasikowskiego, czyli „Pitbull. Ostatni pies” dodam również, że reżyser filmu odpowiedzialny jest także za jego scenariusz. Jeżeli jesteście ciekawi, co nowego znajdziecie w tej produkcji i dlaczego warto ją obejrzeć, zapraszam do lektury.

Mój jest ten kawałek podłogi – Cover. Matheo & Andrzej Donarski. Legendy Polskie.


„Pitbull: Ostatni Pies” to powrót bohaterów znanych z kultowego serialu Patryka Vegi. Akcja filmu skupia się na momencie, kiedy zostaje zamordowany Soczek, jeden z warszawskich policjantów, a zarazem partner Majamiego, policja postanawia znaleźć sprawcę i przy okazji zniszczyć od środka dwie największe grupy przestępcze — Pruszków i Wołomin. Z pomocą starych przyjaciół Desperskiemu, którego gra  Marcin Dorociński, udaje się przeniknąć w najbliższe otoczenie wpływowego gangstera Gawrona, granego przez Cezarego Pazurę i jego brata Juniora (Adam Woronowicz). Niestety im bardziej Despero wikła się w kryminalną intrygę, tym więcej wpływowych osób okazuje się powiązanych z organizacją przestępczą.

Władysław Pasikowski to bez wątpienia król polskiego kina akcji. Jego „Pitbull” nie jest pozbawiony wad, ale nie powiela tak podstawowych błędów obrazów Vegi, jak: chaotyczna narracja, epatowanie prymitywnymi żartami dla no bądźmy szczerzy gimnazjalistów oraz ilość wątków realizowanych po łebkach. Dodatkowo reżyser „Psów” nadał historii powagi i realizmu, który był znakiem rozpoznawczym kultowego serialu. Sceny akcji jak na nasze realia zrealizowane są bardzo sprawnie i trzymają widza  w napięciu. „Ostatni pies” nie jest jednak zlepkiem efekciarskich strzelanin i wybuchów, gdyż twórcy równie wiele uwagi przykładają do intrygi kryminalnej. Choć znajdziemy tu kilka skrótów fabularnych i kilku sztampowych bohaterów to historia trzyma w napięciu, szczególnie że pod koniec mamy intrygujący plot twist.

Najnowsza odsłona „Pitbulla” to ukłon twórców w stronę fanów serialu. Powrót starej gwardii okazał się zbawienny dla serii, gdyż bohaterowie świetnie czują historię i w mojej ocenie w swoich rolach wypadają bardzo dobrze i co chyba najważniejsze, przekonująco. Oczywiście mogłabym się rozpisywać nad postacią Marcina Dorocińskiego i jego rolą w „Pitbullu”, ale ten aktor to klasa sama w sobie i myślę, że za wiele nie trzeba dodawać. Chciałabym się skupić jednak nad osobą Doroty Rabczewskiej, czyli Dody, która dla wielu była ogromnym zaskoczeniem, że pojawi się w obsadzie tej produkcji. Wciela się ona w postać Miry i z pewnością nie mogę powiedzieć, że zawiodłam się na niej, oglądając „Ostatniego Psa”. To była pierwsza poważna rola Dody i jak sama podkreśla w wywiadach rolę tą, przyjęła ze względu na prośby swojej mamy. Jednak nie odstaje od innych aktorów, tak bardzo jak można by było się po niej tego spodziewać. Brakuje jej tego warsztatu, który mają z pewnością absolwenci szkoły aktorskiej, chodzi mi tutaj głównie o dykcję, jednak przyjemnie ogląda się ją na ekranie i myślę, że fajnie uzupełnia ona całość filmu.

„Pitbull: Ostatni pies” to godne zwieńczenie historii o stołecznych policjantach, którzy od lat walczą z przestępczością zorganizowaną. Pasikowski udowodnił, że król polskiego kina sensacyjnego jest tylko jeden i wydaje mi się, że przez najbliższy czas długo to się nie zmieni.

Plakat filmu "Pitbull. Ostatni pies"
Plakat promujący film „Pitbull. Ostatni pies’